29 czerwca 2015

Kosmetyczne buble #2 : Benefit the POREfessional / Agent Zero Shine / pro-puder matujący

Uwielbiam opakowania kosmetyków firmy Benefit - czyż nie są urocze i zabawne? Mogłabym patrzeć na nie godzinami (i na produkty the Balm). Czy dobry marketing idzie w parze z jakością produktów? Przekonajmy się.


the Porefessional to pro-puder, który ma za zadanie zmniejszać widoczność porów i matowić cerę. Opakowanie stanowi samowystarczalną całość. Aby go zastosować należy odkręcić wieczko, przesunąć otworki, wysypać produkt na nakrętkę, wysunąć pędzelek ukryty w podstawie i tadaaa! Możemy pudrować wybrane fragmenty lub całą twarz. Ten system ma swoje plusy i minusy - podczas aplikacji w domu jest to zwyczajnie upierdliwe i męczące ale dzięki temu możemy nosić taki puder w torebce, nic się nie otworzy, nie ma szans by produkt się wysypał bo ma podwójne 'zabezpieczenie', w pudełku ukryty jest pędzel - czego chcieć więcej? :)

 
 


Puder dostępny jest w jednym kolorze ale nie daje on krycia a na cerze jest transparenty, jedynie matuje cerę. Produkt jest bardzo drobny i bez zapachu. Początkowo używałam go na strefę T - czoło plus nos. Jednak zauważyłam, że po kilku dniach na moim czole pojawiły się białe malutkie krostki i przestałam go tam aplikować a stosowałam jedynie na nos. Produkt zdecydowanie nie polubił się z moim czołem - na nosie takiego efektu  nie zauważyłam. Ładnie matuje cerę, sprawia że jest aksamitna. Rzeczywiście zmniejsza widoczność porów ale czy jest to coś więcej niż robi zwykły puder?



Kosmetyki firmy Benefit możecie dostać wyłącznie w perfumeriach Sephora. Ofertę możecie sprawdzić TUTAJ.

Opakowanie zawiera 7g produktów. Cena: miażdży: 155 zł/ 7g. Produkt możecie kupić TUTAJ.



Dlaczego umieściłam ten produkt w kategorii bubel? Głównie dlatego, że cena ma się nijak do jakości i obietnic producenta. Plusy: poręczne opakowanie typu 'all-in-one' świetnie sprawdzi się w podróży i w torebce. Transparenty, nie zmienia odcienia czy koloru na już nałożone na twarz produkty - zdaje egzamin niezależnie od naszej skóry, nie musimy się martwić, że będzie za jasny, za ciemny, zbyt różowy. Możemy go używać wspólnie z siostrą, mamą, przyjaciółką. Minusy: produkt nie jest wart swojej ceny. Malutkie opakowanie (7g) gdyby stosować na całą twarz bardzo szybko by się skończyło. Nie jest niczym więcej niż zwykłym pudrem a jest reklamowany jako specjalny produkt na rozszerzone pory i świecącą się cerę. Uważam, że za ułamek tej ceny możemy dostać dużo lepszy produkt i przede wszystkim - większy i wydajniejszy. Zaznaczam, że nie jest to produkt zły ale nie ma żadnych 'wyjątkowych' właściwości poza ślicznym opakowaniem. Czy kupię ten produkt ponownie? Nie, stosuję zwykły puder na całą twarz. Rozszerzone pory maskuję za pomocą bazy pod makijaż.



Czy miałyście kiedykolwiek kosmetyki Benefit? Czy używałyście the Porefesssional? Jaka jest Wasza opinia? :)

Kosmetyczne buble #1 : Podkład dr Irena Eris ProVoke Radiance Fluid Rozświetlający

Pewnego razu zamarzył mi się na lato lekki fluid rozświetlający, co akurat zbiegło się w czasie z promocją kosmetyków kolorowych dr Ireny Eris: reklamy były wszędzie, same ochy i achy, pozytywne recenzje więc udałam się do perfumerii celem przyjrzenia się produktom. Wybór padł na fluid rozświetlający ProVoke. Dostępny jest również fluid matujący Matt oraz fluid liftingujący Lift.


Pędzel do podkładu: Life/Superpharm
Pomadka Rouge Edition Velvet Bourjois 10 Don't pink of it!
Róż Bourjois 54 Rose Frisson 
 

Opakowania wszystkich kosmetyków dr Ireny Eris przyciągają wzrok - są eleganckie i sprawiają wrażenie ekskluzywnych. Niestety plastik rozświetlaczy czy pudrów nie jest zbyt dobrej jakości. Podkład jest szklanej matowej buteleczce ze srebrnymi napisami i zatyczką. Musicie mi przyznać rację - wygląda luksusowo! Ma pompkę, co jest dużym plusem. W opakowaniu jest standardowa pojemność podkładów czyli 30 ml. Uwaga! produkt należy zużyć w przeciągu 6 miesięcy. Jest to krótki okres czasu, szczególnie gdy mamy kilka podkładów i lubimy je zmieniać bądź rzadko się malujemy.



Dostępne są 4 odcienie podkładu i mamy do dyspozycji małą gamę kolorystyczną co w przypadku tak wielkiej firmy jest dziwne. Każda z nas ma inny odcień skóry, jest typem ciepłym lub zimnym, bardziej żółtym lub różowym a sprowadzanie tych wszystkich czynników do 4 odcieni jak dla mnie jest lenistwem. Konsystencja produktu jest dosyć płynna a zapach bardzo, bardzo delikatny, ledwo wyczuwalny.



Ekspedientka w perfumerii dobrała mi kolor 120 natural. Niestety, kolor ten nie ma nic wspólnego z naturalnością. Nie jestem bladziochem i nigdy nie potrzebuję najjaśniejszych podkładów. Kolor 120 jest baaaaardzo ciemny i, o zgrozo, jeszcze ciemnieje na twarzy. Do tego jest bardzo pomarańczowy. Owszem, można go zmieszać z innym podkładem i rozjaśnić ale myślę, że nie po to wydajemy nie małą sumę na taki podkład by potem się męczyć z mieszaniem.

Konsystencja i kolor podkładu nr 120 w świetle dziennym
 
 
Podkład po chwili ciemnieje
 

Co deklaruje producent?
Radiance Fluid doskonale wtapia się w skórę, idealnie wygładza cerę i wyrównuje jej koloryt* subtelnie ją rozświetlając. Zawiera innowacyjną, opatentowaną technologią ILLU˙SPHERE™, która inteligentnie wychwytuje i rozprasza każdy rodzaj światła naturalnego lub sztucznego na powierzchni skóry, nadając efekt optycznego wygładzenia zmarszczek, świetlistości i promiennego blasku. Unikalny kompleks lipidowo-proteinowy doskonale pielęgnuje i długotrwale nawilża skórę**.

REZULTAT:  skóra perfekcyjnie wygładzona i rozświetlona , o jednolitym kolorycie, emanująca swoim naturalnym pięknem.

STOPIEŃ KRYCIA: średni

Polecany do skóry normalnej i suchej. Nie zatyka porów. Testowany dermatologicznie.

Badania in vivo Centrum Naukowo-Badawczego Dr Irena Eris:
*efekt jednolitego i naturalnego wykończenia utrzymuje się przez 11 H
**efekt nawilżenia utrzymuje się przez 11 H


 Jak opis producenta ma się do rzeczywistości? Co sądzę o tym produkcie? Pomijając fatalny kolor, podkład źle się aplikuje. Próbowałam: palcami, gąbkami, pędzlami i za każdym razem, niezależnie od tego czy nałożyłam niewielką naprawdę malutką ilość czy nieco więcej dla lepszego krycia, robi okropne smugi. Trzeba naprawdę sporo wklepywać palcami żeby uzyskać 'naturalny' wygląd. W związku z tym nigdy nie powiedziałabym o tym produkcie, że 'doskonale wtapia się w skórę'. Wykończenie podkładu jest bardzo ładne, delikatne i subtelne, nie ma drobinek czy brokatu. Rzeczywiście ładnie wyrównuje koloryt cery i wygładza skórę, stopień krycia jest raczej mniejszy niż średni ale można go stopniować. Nie jestem w stanie powiedzieć, czy utrzymuje się wspomniane 11 godzin - zmywałam go po 8-9 godzinach. W ciągu dnia nie ścierał się, nie znikał, na mojej cerze utrzymywał się dosyć dobrze i trwale. Co ważne, naprawdę nie zatyka porów, nie tworzą się zaskórniki ani wypryski.

Kosmetyki kolorowe dr Ireny Eris możecie znaleźć w niektórych Rossmannach i Sephorach oraz w sklepie internetowym TUTAJ Cena: 79 zł/30 ml.

 
Dlaczego zaliczam podkład ProVoke do serii 'kosmetyczne buble'? Marka dr Ireny Eris jako jedna z nielicznych polskich koncernów kosmetycznych jest znana na cały świat. Dlatego też poprzeczka jest postawiona naprawdę wysoko. Od produktu takiej firmy i w takiej cenie oczekuje się naprawdę sporo a niestety czeka nas tylko niemałe rozczarowanie. Opakowania pokładów są solidne i eleganckie ale róży czy pudrów - tandetnie plastikowe. Gama kolorystyczna podkładów - skąpa. Fluid daje delikatne rozświetlenie ale walka z aplikacją i smugami skutecznie zniechęca do stosowania. Dlatego uważam, że produkt nie jest warty swojej ceny.

Czy poleciłabym przyjaciółce? Nie. Czy kupiłabym produkt ponownie? Nie.

Czy miałyście kiedykolwiek kosmetyki kolorowe dr Irena Eris? Co o nich sądzicie?

26 czerwca 2015

RECENZJA: Laboratorium AVA - MASKA ANTYBAKTERYJNA z olejkami eterycznymi ACNE CONTROL

Na markę Ava natknęłam się przypadkiem. Z reguły gdy odkrywam produkty właśnie przez przypadek okazują się hitem a gdy kupuję coś polecanego przez wszystkich i wychwalanego pod niebiosa u mnie się nie sprawdza. Czy Wy też macie podobne doświadczenia? :)

Wracając do marki Ava - to polska firma z ponad 50-letnim (!!!) doświadczeniem. Ba, to jedyna firma w Polsce posiadająca certyfikaty jakości Ecocert świadczące o wysokiej jakości produktach ekologicznych. W swojej ofercie posiada m.in. certyfikowane organiczne serum modelujące owal twarzy, krem z ekstraktem z pomidora, zielonego groszku czy świeżego ogórka.

Więcej o firmie Ava możecie dowiedzieć się TUTAJ.

Laboratorium Ava proponuje nam również serię kosmetyków parafarmaceutycznych m.in. linię White Skin na problemy z przebarwieniami, produkty wspomagające walkę z rozszerzonymi naczynkami czy linię Acne Control przeznaczoną dla cery tłustej i trądzikowej. W skład tej linii wchodzi 5 kosmetyków: krem punktowy, żel myjący, tonik, krem matująco-normalizujący i maska.



Nie mam (na szczęście) tak dużych problemów z trądzikiem jak kilka lat temu. Moja cera nie tyle jest trądzikowa co skora do trądziku. Przykładam ogromną wagę do pielęgnacji bo dzięki temu mam moją skórę twarzy 'pod kontrolą' a niedoskonałości męczą mnie jedynie przed miesiączką. Niestety nadal mam problem z wągrami na nosie i rozszerzonymi porami na opuszkach nosa - cały czas szukam produktu który pomoże mi to zwalczyć. Byłabym wdzięczna za Wasze uwagi i rekomendacje :)

Z propozycji firmy Ava wybrałam maskę antybakteryjną. Opakowanie zawiera 50 ml produktu. Ma konsystencję i wygląd żelu do mycia twarzy. Jako składniki czynne występują tu olejki eteryczne: z drzewa herbacianego, lawendy i trawy cytrynowej znane ze swoich antybakteryjnych właściwości. Poza tym zawiera łagodzącą alantoinę, pantenol. Produkt pachnie przepięknie wyżej wymienionymi olejkami.



Stosuję maskę trzy-cztery razy w tygodniu (producent nie pisze nic o zalecanej częstotliwości stosowania produktu) po wykonanym demakijażu i umyciu twarzy. Aplikuję dosyć grubą warstwę produktu (głównie tam, gdzie aktualnie koncentrują się moje problemy), delikatnie wmasowuję i pozostawiam na 15-20 min, po tym czasie zmywam i używam standardowych kremów. I tutaj chcę wspomnieć o jedynym z największych plusów tego produktu: podczas jego stosowania skóra nie piecze, nic nie szczypie, nie podrażnia. Jest to bardzo ważne, bo jeżeli kiedykolwiek stosowałyście kwasy owocowe bądź kwas glikolowy to wiecie o czym mówię...:) Daje to duży komfort podczas aplikacji, szczególnie gdy mamy akurat stan zapalny lub, mówiąc wprost, grzebałyście przy wypryskach. Dodatkowo przepięknie pachnie a nawet daje uczucie chłodzenia dzięki żelowej konsystencji.



Co obiecuje producent?
  • dokładnie i głęboko oczyszcza pory skóry
  • usuwa zanieczyszczenia będące przyczyną powstawania wyprysków i innych niedoskonałości
  • ogranicza wydzielanie substancji tłuszczowych
  • intensywnie wygładza
  • uelastycznia
  • matuje skórę
  • nie powoduje niekorzystnych efektów ubocznych w postaci przesuszenia skóry
Jaka jest moja opinia? Po aplikacji maski cera jest wygładzona i napięta a pory zmniejszone. Mam wrażenie, że maska powoduje 'uspokojenie' mojej cery, bardziej normalizuje pracę gruczołów łojowych niż wypala niczym kwasy :) Nie zaobserwowałam, żeby wysuszała moją skórę ale zawsze po masce smaruję się kremem.



Stosuję maskę regularnie od ponad miesiąca i jestem bardzo zadowolona. Jest to doskonała alternatywa dla kwasów, szczególnie w miesiącach letnich, choć ich działanie jest zupełnie inne. Nie zauważyłam, by wypryski pojawiały się częściej - maska ma korzystny wpływ na moją cerę, normalizuje pracę gruczołów łojowych i działa 'uspokajająco'.

Uwaga! Z racji na zawartość olejków eterycznych produkt należy przechowywać w temperaturze poniżej 25 stopni i zużyć w ciągu 2 miesięcy!

Produkty firmy Ava możecie dostać w aptekach, sklepach zielarskich, sklepach z ekologicznymi kosmetykami, drogeriach internetowych oraz niektórych Rossmannach. Cena: ok 20 zł / 50 ml.

Kosmetyki możecie kupić TUTAJ.
Aby dowiedzieć się, gdzie znajduje się sklep z kosmetykami Ava w Waszym mieście - kliknijcie TUTAJ.

Czy poleciłabym ten produkt koleżance? Tak. Czy kupię produkt ponownie? Nawet po niego pobiegnę! Jeżeli macie problem z wypryskami - warto spróbować.

Reasumując: Maska antybakteryjna z firmy Laboratorium Ava to świetny produkt normalizujący i uspokajający cerę trądzikową i skłonną do wyprysków. Nie powoduje przesuszenia skóry, cudownie pachnie, zawiera naturalne olejki jako składniki czynne.

Napiszcie w komentarzach, czy słyszałyście kiedykolwiek o tej firmie i czy stosowałyście jakieś kosmetyki. Testuję również krem pod oczy ale o tym innym razem :)

RECENZJA: PAT&RUB Wyszczuplanie i zwalczanie cellulitu (balsam + peeling)

Witajcie!

Za każdym razem, gdy buszuję między półkami w drogerii i natknę się na produkt wyszczuplający którego opakowanie wręcz krzyczy 'efekt lasera, minus x cm w trzy tygodnie, ekstremalne wyszczuplanie itp.' na mojej twarzy pojawia się ironiczny uśmiech. Czy Wy też tak macie? Niestety - nie wierzę w tego typu reklamę i nie sięgam po produkty obiecujące cuda. Gdy byłam nastolatką kilka razy skusiłam się na kolorowe opakowania, znane gwiazdy je wychwalające i własną wizję 'wyszczuplonej' siebie, wydając nie raz całe kieszonkowe a produkt - jak można się domyślić - nie robił nic i zdarzało się, że zniechęcona brakiem efektów wyrzucałam niezużyte opakowania.

Markę Pat&Rub znam i lubię od bardzo dawna, mam kilka swoich ulubionych produktów do ciała do których wracam z przyjemnością. Gdy natknęłam się na linię 'Wyszczuplanie i zwalczanie cellulitu' moją pierwszą myślą było 'o nie! nie ma mowy, i tak nie będzie działał' ale po chwili, z czystej sympatii do innych produktów, stwierdziłam, że po raz pierwszy od dobrych kilku lat dam szansę produktom ujędrniającym i wyszczuplającym.  Czy było warto? Czy kredyt zaufania się opłacił? Sprawdźcie same! :)



Linia 'Wyszczuplanie i  zwalczanie cellulitu' składa się z dwóch produktów: peelingu i balsamu. Szata graficzna jest minimalistyczna, elegancka a opakowania bardzo solidne. A ponieważ każda pielęgnacja zaczyna się od złuszczania - przyjrzyjmy się najpierw peelingowi.

Najpierw kilka słów o składzie - nie pozostaje nic innego jak patrzeć i podziwiać! Peeling zawiera m.in. drobinki z orzecha kokosowego i bambusa (o działaniu złuszczającym), olejki pieprzowy i lemongrasowy, wyciąg z kardamonu (pobudzające krążenie w skórze), wodę z zielonej herbaty (potężna dawka antyoksydantów), łagodzącą alantoinę, olej słonecznikowy i kokosowy oraz witaminy:  E i B5. A to wszystko bez składników pochodzących z ropy naftowej, siarczanów, silikonów, PEG, barwników, sztucznych zapachów.



Opakowanie peelingu zawiera aż 250 ml produktu! To naprawdę spora pojemność, po zakończeniu 'kuracji' balsamem zostało mi jeszcze trochę peelingu (na szczęście!). Na szczęście, bo pachnie przepięknie! Nie jest to sztuczny zapach typu jagodowa babeczka, czekolada itp. których wprost nie znoszę. Zapach tych produktów (obu, bo pachną identycznie a nawet kolor mają podobny) jest delikatny, mi przypomina glinkę w połączeniu z trawą cytrynową. Co więcej, nie pachnie tylko podczas aplikacji ale pozostaje na skórze w ciągu dnia.

Wracając do peelingu - ma płynną konsystencję, widać wyraźnie drobinki mniejsze i większe ale podczas masowania ciała nie mamy uczucia tarcia, skóra nie jest podrażniona, zaczerwieniona. Co więcej, po jego zmyciu nasza skóra jest gładka, nawilżona jakbyśmy już nałożyli na nią balsam. To jest absolutnie magiczny efekt i spotkałam się z tym tylko przy produktach marki Pat&Rub, żadne inne peelingi (z różnych półek cenowych) nie dawały takiego komfortu po aplikacji. Producent informuje, że można stosować go codziennie - ja jednak, z czystego lenistwa w połączeniu z brakiem czasu, aplikowałam go trzy razy w tygodniu.



Co robi peeling? Wg producenta:
Przygotowuje skórę do przyjęcia substancji aktywnych :
  • Złuszcza warstwę rogową
  • Pobudza krążenie
  • Nawilża
Wg mnie:  tak, tak i TAK! Dzięki swoim dość dużym drobinkom cudownie wygładza skórę i pobudza krążenie a to powoduje, że produkty łatwiej i szybciej się wchłaniają a co za tym idzie - intensywniej działają.

Produkt jest dosyć wydajny, starczył mi na trochę ponad 2 miesiące stosowania 3x w tygodniu. Czy  kupię ponownie? Tak, z pewnością kupię. Uwielbiam peelingi tej marki i z czystym sumieniem stwierdzam, że są warte swojej ceny.



Przejdźmy do dzisiejszego bohatera czyli balsamu. Opakowanie zawiera 200 ml produktu, posiada pompkę więc możemy precyzyjnie 'dawkować' go naszej skórze, nie musimy też dłubać w słoiczku paluchami i za to ogromny plus. Zapach identyczny jak peelingu, delikatna glinka z trawą cytrynową. Stosowałam go codziennie wieczorem po ciepłej kąpieli na uda, pośladki i brzuch (a powinnam 2 razy...). Przed rozpoczęciem 'terapii' wymierzyłam się dokładnie by móc stwierdzić, czy rzeczywiście zeszczuplałam. Opakowanie starczyło mi na 5 tygodni aplikacji.

Skład, tak jak w przypadku peelingu, imponujący. Pozbawiony składników ropy naftowej, siarczanów, silikonów, PEG, barwników, sztucznych zapachów. Producent deklaruje, że każdy składnik aktywny działa w oparciu o inny mechanizm dlatego efekty te sumują się i balsam jest skuteczny. Co takiego cudownego zawiera balsam Pat&Rub? Po pierwsze - Scoparine z algi brązowej,  hydrofiltrat Marine Lotus G z lotus marittimus, Phyco 75 z alg. Te składniki mają udowodnione badaniami właściwości wyszczuplające i posiadają certyfikat ekologiczny. Po drugie - tak jak w przypadku peelingu - olejki pieprzowy i lemongrasowy, wyciąg z kardamonu, wodę z zielonej herbaty, wit. E. Ponadto olej konopny, wyciąg z miłorzębu i skrzypu oraz kwas hialuronowy.



Co robi balsam? Wg producenta:
  • Wspomaga lipolizę - spalanie tłuszczu w komórkach
  • Hamuje powstawanie komórek tłuszczowych
  • Wygładza cellulit
  • Napina skórę
  • Powoduje utratę centymetrów
  • Poprawa wyglądu nierównej skóry
Jaka jest moja opinia? Po 5 tygodniach mogę powiedzieć: tak, ten produkt działa. Skóra jest napięta (szczególnie jest to widoczne na pośladkach!), gładsza, cudownie nawilżona. Stosowałam też ten produkt po depilacji i po zabiegu depilacji laserowej i nie powoduje szczypania, pieczenia, nie podrażnia. Czy straciłam centymetry? I tak, i nie :) Niestety w talii obwód się nie zmniejszył ale widzę poprawę w jędrności i gładkości skóry. W udach natomiast 'zrzuciłam' po  jednym centymetrze co daje biodra szczuplejsze o prawie dwa centymetry !! I to przez okres 5 tygodni. Dodam jeszcze, że nie ćwiczyłam, moja aktywność fizyczna była na normalnym, zwykłym poziomie dlatego, bo chciałam zbadać wpływ samego kremu. Jeżeli wspomożemy go ćwiczeniami to efekt może naprawdę powalić na kolana! :)

Czas na minusy - cena. Produkty Pat&Rub możecie kupić albo na stronie oficjalnej producenta albo w perfumerii Sephora (wyłącznie). Za peeling w Sephorze zapłacimy 79 zł a balsam 109 zł. Na oficjalnej stronie producenta ceny są nieco niższe ale należy doliczyć koszt przesyłki. Warto skusić się na te produkty ze zniżką w Sephorze np. -20%.

Reasumując: Seria 'Wyszczuplanie i zwalczanie cellulitu' marki Pat&Rub naprawdę działa. Zgubiłam po 1 cm w udach a prawie 2 cm w biodrach! Moja skóra jest jędrna, gładka a rozstępy mniej widoczne. Czy poleciłabym te produkty? Tak, z czystym sumieniem. Czy kupię je ponownie? Z pewnością i na dodatek - z radością :)