Za każdym razem, gdy buszuję między półkami w drogerii i natknę się na produkt wyszczuplający którego opakowanie wręcz krzyczy 'efekt lasera, minus x cm w trzy tygodnie, ekstremalne wyszczuplanie itp.' na mojej twarzy pojawia się ironiczny uśmiech. Czy Wy też tak macie? Niestety - nie wierzę w tego typu reklamę i nie sięgam po produkty obiecujące cuda. Gdy byłam nastolatką kilka razy skusiłam się na kolorowe opakowania, znane gwiazdy je wychwalające i własną wizję 'wyszczuplonej' siebie, wydając nie raz całe kieszonkowe a produkt - jak można się domyślić - nie robił nic i zdarzało się, że zniechęcona brakiem efektów wyrzucałam niezużyte opakowania.
Markę Pat&Rub znam i lubię od bardzo dawna, mam kilka swoich ulubionych produktów do ciała do których wracam z przyjemnością. Gdy natknęłam się na linię 'Wyszczuplanie i zwalczanie cellulitu' moją pierwszą myślą było 'o nie! nie ma mowy, i tak nie będzie działał' ale po chwili, z czystej sympatii do innych produktów, stwierdziłam, że po raz pierwszy od dobrych kilku lat dam szansę produktom ujędrniającym i wyszczuplającym. Czy było warto? Czy kredyt zaufania się opłacił? Sprawdźcie same! :)
Linia 'Wyszczuplanie i zwalczanie cellulitu' składa się z dwóch produktów: peelingu i balsamu. Szata graficzna jest minimalistyczna, elegancka a opakowania bardzo solidne. A ponieważ każda pielęgnacja zaczyna się od złuszczania - przyjrzyjmy się najpierw peelingowi.
Najpierw kilka słów o składzie - nie pozostaje nic innego jak patrzeć i podziwiać! Peeling zawiera m.in. drobinki z orzecha kokosowego i bambusa (o działaniu złuszczającym), olejki pieprzowy i lemongrasowy, wyciąg z kardamonu (pobudzające krążenie w skórze), wodę z zielonej herbaty (potężna dawka antyoksydantów), łagodzącą alantoinę, olej słonecznikowy i kokosowy oraz witaminy: E i B5. A to wszystko bez składników pochodzących z ropy naftowej, siarczanów, silikonów, PEG, barwników, sztucznych zapachów.
Opakowanie peelingu zawiera aż 250 ml produktu! To naprawdę spora pojemność, po zakończeniu 'kuracji' balsamem zostało mi jeszcze trochę peelingu (na szczęście!). Na szczęście, bo pachnie przepięknie! Nie jest to sztuczny zapach typu jagodowa babeczka, czekolada itp. których wprost nie znoszę. Zapach tych produktów (obu, bo pachną identycznie a nawet kolor mają podobny) jest delikatny, mi przypomina glinkę w połączeniu z trawą cytrynową. Co więcej, nie pachnie tylko podczas aplikacji ale pozostaje na skórze w ciągu dnia.
Wracając do peelingu - ma płynną konsystencję, widać wyraźnie drobinki mniejsze i większe ale podczas masowania ciała nie mamy uczucia tarcia, skóra nie jest podrażniona, zaczerwieniona. Co więcej, po jego zmyciu nasza skóra jest gładka, nawilżona jakbyśmy już nałożyli na nią balsam. To jest absolutnie magiczny efekt i spotkałam się z tym tylko przy produktach marki Pat&Rub, żadne inne peelingi (z różnych półek cenowych) nie dawały takiego komfortu po aplikacji. Producent informuje, że można stosować go codziennie - ja jednak, z czystego lenistwa w połączeniu z brakiem czasu, aplikowałam go trzy razy w tygodniu.
Co robi peeling? Wg producenta:
Przygotowuje skórę do przyjęcia substancji aktywnych :
- Złuszcza warstwę rogową
- Pobudza krążenie
- Nawilża
Produkt jest dosyć wydajny, starczył mi na trochę ponad 2 miesiące stosowania 3x w tygodniu. Czy kupię ponownie? Tak, z pewnością kupię. Uwielbiam peelingi tej marki i z czystym sumieniem stwierdzam, że są warte swojej ceny.
Przejdźmy do dzisiejszego bohatera czyli balsamu. Opakowanie zawiera 200 ml produktu, posiada pompkę więc możemy precyzyjnie 'dawkować' go naszej skórze, nie musimy też dłubać w słoiczku paluchami i za to ogromny plus. Zapach identyczny jak peelingu, delikatna glinka z trawą cytrynową. Stosowałam go codziennie wieczorem po ciepłej kąpieli na uda, pośladki i brzuch (a powinnam 2 razy...). Przed rozpoczęciem 'terapii' wymierzyłam się dokładnie by móc stwierdzić, czy rzeczywiście zeszczuplałam. Opakowanie starczyło mi na 5 tygodni aplikacji.
Skład, tak jak w przypadku peelingu, imponujący. Pozbawiony składników ropy naftowej, siarczanów, silikonów, PEG, barwników, sztucznych zapachów. Producent deklaruje, że każdy składnik aktywny działa w oparciu o inny mechanizm dlatego efekty te sumują się i balsam jest skuteczny. Co takiego cudownego zawiera balsam Pat&Rub? Po pierwsze - Scoparine z algi brązowej, hydrofiltrat Marine Lotus G z lotus marittimus, Phyco 75 z alg. Te składniki mają udowodnione badaniami właściwości wyszczuplające i posiadają certyfikat ekologiczny. Po drugie - tak jak w przypadku peelingu - olejki pieprzowy i lemongrasowy, wyciąg z kardamonu, wodę z zielonej herbaty, wit. E. Ponadto olej konopny, wyciąg z miłorzębu i skrzypu oraz kwas hialuronowy.
Co robi balsam? Wg producenta:
- Wspomaga lipolizę - spalanie tłuszczu w komórkach
- Hamuje powstawanie komórek tłuszczowych
- Wygładza cellulit
- Napina skórę
- Powoduje utratę centymetrów
- Poprawa wyglądu nierównej skóry
Czas na minusy - cena. Produkty Pat&Rub możecie kupić albo na stronie oficjalnej producenta albo w perfumerii Sephora (wyłącznie). Za peeling w Sephorze zapłacimy 79 zł a balsam 109 zł. Na oficjalnej stronie producenta ceny są nieco niższe ale należy doliczyć koszt przesyłki. Warto skusić się na te produkty ze zniżką w Sephorze np. -20%.
Reasumując: Seria 'Wyszczuplanie i zwalczanie cellulitu' marki Pat&Rub naprawdę działa. Zgubiłam po 1 cm w udach a prawie 2 cm w biodrach! Moja skóra jest jędrna, gładka a rozstępy mniej widoczne. Czy poleciłabym te produkty? Tak, z czystym sumieniem. Czy kupię je ponownie? Z pewnością i na dodatek - z radością :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz